Marzec 2017 – filmy

8/10

Silence – przesadna krytyka spotkała film Martina Scorsese, bo to bardzo dobra produkcja. Oczywiście to trudny film przez co wielu widzów uznało Milczenie za nudę nad nudami, zwłaszcza że reżyser widzowi nie ułatwia seansu, ale i tak warto obejrzeć. A jeśli ktoś jest zainteresowany czemu nie podzielam krytyki filmu najlepszego amerykańskiego reżysera to zapraszam do mojej recenzji.

7.5/10

Moana (2016) – z zeszłorocznych animacji Disneya wolę “Zwierzogród”, ale “Vaiana: skarb oceanu” (jak brzmi polski tytuł) to też dobra produkcja. Świetne kino przygodowe, które bardzo mi się kojarzyło z Wodnym światem z Costnerem. Jest to historia córki polinezyjskiego wodza, która rusza w rejs by ocalić swoją wyspę przed zagładą. W czasie podróży spotyka półboga, który wygląda jak animowany Rock. Dziewczyna dąży za wszelką cenę do celu, zrobi wszystko dla swoich rodaków, a Maui zachowuje się jak macho i kapryśna gwiazda pragnąca uwielbienia. Więc mamy wzajemne docieranie się bohaterów i ładnie pokazane jest jak rodzi się ich przyjaźń. No i jest też kilka świetnych scen akcji jak np. sekwencja z kokosowymi piratami i jednocześnie hołd dla nowego Mad Maxa. Wizualnie film wymiata, muzycznie też super, kilka fajnych piosenek (choć też za dużo ich nie ma) i sympatyczni bohaterowie za których kciuki się trzyma. Podoba mi się też, że nie licząc Dwayne’a Johnsona w roli półboga dubbing to zupełnie nieznane nazwiska, przynajmniej dla mnie, ale wszyscy się sprawdzają świetnie. Rock mnie zaskoczył, bo też całkiem dobrze śpiewa. No i jak to w animacjach Disneya główna bohaterka musi mieć zwierzątko robiące za element komediowy. Ale jakiś tam rozumek zwierzaki miały do tej pory tylko nie w przypadku tej animacji. Sądzę że twórcy chcieli tym razem wyśmiać ten element niezbędny w bajkach Disneya, bo na podróż zabiera swojego zwierzaka, ale nie inteligentną i sympatyczną świnkę tylko koguta, najbardziej durne zwierzę jakie widziałem w animacjach Disneya.

Moana_People_Exclusive

7/10

Operation Chromite (2016) – dobra koreańska produkcja o wojnie koreańskiej tylko tytuł jest mylący, bo to nie jest film o Operacji Chromite, która zakończyła się kilkudniową bitwą o Inczon mającą ogromne znaczenie w dalszym przebiegu wojny. Jeśli oczekujecie pełnokrwistego kina wojennego w stylu takim jak azjaci kręcą to się możecie zawieść, bo fabuła opowiada o szpiegach z Południowej Korei działających u wroga czyli o akcji poprzedzającej bitwę o Inczon. Pewnie to powód tego, że na film poszło mało kasy (co widać choćby po tym jak efekty specjalnie miejscami nie domagają), ale nawet z małym budżetem potrafią Koreańczycy nakręcić dobry film. Jest to oczywiście typowe koreańskie patriotyczne kino, ale w dobrym stylu. Są ciekawi bohaterowie i główny zły charakter (dawno nie widziałem takiego świetnego motherfuckera w kinie, ale też nie przerysowanego) i kilka fajnych scen akcji w stylu takim w jakim tylko azjaci potrafią kręcić. No i Liam Nesson w roli generała MacArthura bonusowo. Udział zagranicznych gwiazd w azjatyckich filmach to nic nowego. A trzeba przyznać, że pasuje do roli tylko mam problem ze scenami z Nessonem, bo wybijały mnie z filmu – miałem wrażenie jakbym oglądał inny film. Muszę przyznać, że o wiele lepiej oglądało się mi wątek ze szpiegami. Nie jest to idealny film, widziałem lepsze koreańskie produkcje, ale i tak warto obejrzeć.

100 Streets (2016) – dobry angielski dramat z m.in. Idrisem Elbą i Gemmą Arterton opowiadający trzy różne historie z innymi bohaterami, których losy przeplatają się w Londynie.

Patriots Day (2016) – w roku 2013 w w czasie bostońskiego maratonu dochodzi do zamachu bombowego. W mieście rozpoczyna się polowanie na zamachowców. Film oparty na faktach, ale nie dramat, tylko porządnie zrealizowane kino sensacyjne. Widocznie Peter Berg został specjalistą od amerykańskiego kina patriotycznego opartego na faktach. Dopiero co nakręcił porządny Deepwater Horizon o katastrofie na platformie wiertniczej, a teraz można obejrzeć Dzień Patriotów (a kiedyś jeszcze wyreżyserował Lone Survivor). Wszystkie te filmy mają jeszcze jeden wspólny element oprócz tego, że opowiadają prawdziwe historie czyli Marka Wahlberga, który został widocznie jego ulubionym aktorem. Lubię Marka, choć świetnym aktorem nie jest, ale trochę za dużo go ostatnio, oby nie znudził się widzom. Oprócz Wahlberga mamy też w Patriots Day Kevina Bacona, Johna Goodmana, J.K. Simmonsa na drugim planie i Michelle Monaghan w epizodzie. Choć za bardzo też nie mają co grać wszyscy (jedynie Goodman się wybija, tak przy okazji bardzo schudł). W sumie to z filmu jeśli chodzi o aktorów zapamiętam najbardziej Jimmy Yaunga w roli Dun Menga i jego historię. Ma więcej do grania jak znane nazwiska. Ale przede wszystkim jest to kino akcji porządnie zrealizowane. Dobra robota, podobnie jak film Berga z Russellem i Wahlbergiem Deepwater Horizon.

Bad Santa (2003) – przypomniałem sobie przed obejrzeniem kontynuacji Złego Mikołaja z genialnym Billy Bob Thorntonem w roli menela – cynika, który stracił ochotę do czegokolwiek i przy życiu trzyma go jedynie alkohol i uzależnienie od seksu. Zły Mikołaj to wciąż dobra komedia (anty)świąteczna tylko z nietypowymi bohaterami i nieprzesłodzona. Idealny casting do głównej roli. Choć jak teraz tak myślę to równie dobry byłby William H. Macy znany z serialu Shameless jako Frank Gallagher. Ale reszta towarzystwa też jest oryginalna jak karzeł, którego celem życia jest okradanie sejfów czy dzieciak poznający Williego oraz nimfomanka co pójdzie do łóżka z każdym facetem co nosi strój Mikołaja.

The Devil’s Candy (2015) – Ray (Pruitt Taylor Vince czyli etatowy specjalista od ról psychopatów) budzi się w nocy, bo słyszy głosy. Chcąc je zagłuszyć  gra na gitarze ostrą muzykę i zabija rodziców. Później do tego samego domu wprowadza się sympatyczne małżeństwo fanów heavy metalu z córką. Dobry, klimatyczny horror ze świetnymi zdjęciami, muzyką (nie tylko soundtrack napisany na potrzeby horroru, ale sporo dobrego ciężkiego brzmienia też) i dobrze zagrany. Film za długi nie jest, bo trwa tylko 75 minut, ale fabuła się wolno rozkręca. Fabuła się nigdzie nie śpieszy tylko film bardziej stawia na klimat.

Paterson (2016) – typowe kino Jima Jarmuscha czyli niby nic się nie dzieje, ale ogląda się z zainteresowaniem. Może nie tak znakomity jak opowieść o wampirach Tylko kochankowie przeżyją, ale też polecam. Adam Driver gra kierowcę autobusu Patersona, który mieszka w Paterson i prowadzi szczęśliwe życie u boku dziewczyny i psa. No i tworzy wiersze inspirowane wszystkim co go otacza. Może zacznę od psa, który prawie ukradł film Driverowi i Farahani w roli żony. Jest po prostu świetny i gra jedyną wredną postać w filmie (jak obejrzycie dowiecie się dlaczego). A co do aktorów to Driver jest znakomity – podobnie jak Farahani w roli jego dziewczyny, która codziennie ma inny cel w życiu. W filmie nie ma żadnych twistów (chyba że za twist uzna się popsucie autobusu:-) ani nikt nie przechodzi przemiany – po prostu życie toczy się swoim tempem. Obserwujemy życie Patersona od pon. do niedzieli. Codziennie rano budzi się do pracy, je to samo na śniadanie, idzie do pracy i słucha pasażerów, a gdy wraca do domu Laura zdaje mu w skrócie jak minął jej dzień i codziennie wymyśla co innego np. robi babeczki na festiwal, kupuje gitare i chce zostać gwiazdą rocka, itd. Później Paterson idzie na spacer z psem, wpada do baru, zabija czas pogaduchami z barmanem i pisze wiersze. Wydawałoby się że film zanudzić może, ale to Jarmusch czyli reżyser, który potrafi zrobić dobry film z pozornie monotonnej i nieciekawej historii. Film ma swój specyficzny fajny klimat, jest sporo humoru, ale takiego dyskretnego i sympatyczni bohaterowie (plus wredny pies). Polecam ten snuj nie tylko fanom Jarmuscha. Trochę też mi się kojarzył Paterson z serialem Przystanek Alaska.

6/10

Dog Eat Dog (2016) – zaskakująco porządna robota Schradera, scenarzysty najlepszych filmów Scorsese (np. Taksówkarz, Wściekły byk, Ostatnie kuszenie Chrystusa). Zaskakująca bo większość opinii jest negatywna, ale to chyba tylko dlatego bo film z Nicolasem Cage, który od dawna gra w filmach klasy B, C a nawet jeszcze z niższych kategorii. Tylko uwaga mała, że lepiej nie oglądać trailerów, bo za dużo zdradzają i też dają mylne wrażenie jaki to jest film. Z zapowiedzi można wywnioskować że to komedia gangsterska trochę w stylu Guya Ritchie czy Tarantino, ale to nie jest komedia. Jest kilka zabawnych momentów, większość z nich w trailerze jest, ale to kino gangsterskie na poważnie. Film opowiada o trzech bandziorach, którzy próbują zarobić większą kasę by zapewnić sobie spokojną przyszłość, ale plan się rypie. Podoba mi się że Schrader przedstawia bohaterów nie jako sympatycznych gości co się często zdarza w kinie gangsterskim tylko jako antypatycznych typów, których nie chciałbym spotkać. Nicolasa Cage’a kolejna dobra rola po Army of One, ale tym razem nie szarżuje jak w tej komedii (co nie dziwne, bo w tej komedii gra gościa, który uważa, że dostał misję od Boga polegającą na złapaniu Bin Ladena, bo Jezus ma dość nieudolności rządu USA i zleca tą misję Cage’owi – film oparty na faktach). W Dog Eat Dog to zupełnie inna rola, nie szarżuje jak to on potrafi, ale jeszcze lepszy od niego jest Willem Dafoe. Obiło mi się o uszy, iż film mocno został pocięty i to czasami widać, zwłaszcza w końcówce, ale film jest porządną robotą. Nie wiem tylko czy ostatnio zaczął aktor lepiej wybierać scenariusze czy akurat wśród chał co gra akurat przypadkiem trafiłem na dwie dobre role Cage i dwa porządne filmy pod rząd.

dog eat dog poster crop

Prosta Historia o Morderstwie (2016) – w domu dochodzi do podwójnego morderstwa, którego ofiarami są rodzice Jacka, funkcjonariusza wydziału kryminalnego. Obserwujemy przeszłość w której Jacek uczy się fachu policjanta pod skrzydłami ojca oraz obserwujemy rodzinne problemy jakie ma rodzina. Drugi wątek to śledztwo w sprawie zabójstwa. Trzeba przyznać że udał się całkiem dobrze film Arkadiuszowi Jakubikowi co jest też zasługą obsady. Andrzej Chyra i Kinga Preis to wiadomo klasowi aktorzy, ale równie dobry jest nieznany mi Filip Pławiak w roli Jacka.

Fantastic Beasts and Where to Find Them (2016) – film sympatyczny, ale bawiłem się średnio. Lubię ogólnie fantasy jak np. Warcraft, Opowieści z Narnii, trylogię Władce Pierścieni, Legendę Scotta, Niekończącą się opowieść, naszego Pana Kleksa, czy nawet trylogię Hobbit (no może poza Bitwą Pięciu Armii), ale prequel Pottera całkiem po mnie spłynął. Film nie jest zły, to porządna robota filmowa, ale lepiej się bawiłem na filmach z Harry Potterem (chociaż wszystkich nie widziałem tylko połowę cyklu) i dlatego oceniam niżej jak filmy z Potterem.

Live by Night (2016) – lubię Bena Afflecka – reżysera. Jest lepszym reżyserem jak aktorem co widać w tym filmie bardzo, w którym zagrał słabo, gra ciągle jedną miną (choć czasami dobrze potrafił zagrać w np. filmach Kevina Smitha), drewnianie. Ale przyznaję, że realizacyjnie to nie jest słaby film. Reżysersko to film w porządku, choć też nie dorównuje wcześniejszym filmom co reżyserował Affleck. Live by Night to przyzwoity gangsterski film, który ma świetne zdjęcia, ale jak na adaptacje powieści Lehane’a to wcześniejsze ekranizacje powieści tego pisarza biją ten film o kilka klas (np. “Gdzie jesteś Amando?” czy Eastwooda “Rzeka tajemnic”).

5/10

Headshot (2016) – kino akcji z Indonezji czyli jest tutaj wszystko to z czego znane jest to kino czyli brak fabuły i nawalanka na testosteronie w których to scenach znany m.in. z hitu z Indonezji “Raid” Iko Uwais może pokazać co potrafi, ale film jest niestety słaby. Sceny walk czyli najważniejszy element filmu w pewnym momencie zwyczajnie zaczynają nudzić mimo pokazów umiejętności Uwaisa i reszty aktorów i kaskaderów. Problemem jest to, że film jest przesadnie brutalny ( wszyscy krwawią tak mocno jak w Evil Dead od najmniejszego draśnięcia), a sceny akcji są przegięte. Podobnie było w Raid, ale jednak trzymały w napięciu bijatyki. W Headshot są sceny tego typu jak np. więzień z nożem kontra czterech strażników uzbrojonych w karabiny i oczywiście przegrywają a więzień nawet nie postrzelony. W ogóle główny bohater wymiata. Walczy, ledwo uchodzi z życiem, po chwili znów walczy jakby nic i znów ostatkiem sił zwycięża, a moment później kolejny przeciwnik, znów ledwo żyw bohater słaniając się na nogach dochodzi do drzwi a tam kolejni przeciwnicy. Oglądając Headshot  przypomniała mi się po kolejnej przesadzonej scenie akcji/bójki kapitalna parodia kina akcji Hot Shots 2 i scena w której Charlie Sheen rozwala bandziorów, strzelają się jak w Rambo czy Komando, a w pewnym momencie pojawia się królik (jeśli dobrze pamiętam) i mówi “strzelają, strzelają, a ja wciąż żyję”:-D Przegięte mocno kino akcji, które nawet fanów tego typu naparzanek może zmęczyć i znudzić. Ocena taka a nie inna tylko za popis sprawności aktorów. Choć też o wiele lepszą choreografię bójek widziałem w poprzednich filmach z Uwaisem do których się Strzał w łeb nie umywa.

Headshot-plakat-1

Collateral Beauty (2016) – Howard po śmierci córki popada w depresje. Przyjaciele postanawiają pomóc mu przygotowując niekonwencjonalny plan. Postanawiają zatrudnić aktorów do ról Śmierci, Miłości i Czasu by mógł z nimi porozmawiać dzięki czemu uważają ze wyjdzie z choroby. Pomysł może być, choć widać inspirację Opowieścią Wigilijną, ale niestety film średni. Szkoda tym bardziej że obsada po prostu jest super (Will Smith, Kate Winslet, Edward Norton, Michael Pena, Keira Knightley, Naomie Harris i Helen Mirren), ale to taki film, który nie daje materiału do grania tak dobrym aktorom (może jedynie Mirren coś wyciąga ze swojej roli).

Bad Santa 2 (2016) – kontynuacja Złego Mikołaja po 13 latach nie jest udana. Broni się obsada znana z jedynki. Z nowych postaci pojawia się mama Willego grana przez Kathy Bathes, która daje popis w roli mamusi jakiej nikt by nie chciał mieć. Pewnie Bates postanowiła odpocząć od seriali Ryana Murphy (Feud, American Horror Story) i zagrać w czymś lekkim gdzie może poprzeklinać i dobrze się bawić. A na drugim planie pojawia się też Christina Hendricks. Zły Mikołaj nie opierał się tylko na wulgarnych i świńskich żartach a taki jest sequel.

Why Him (2016) – średnia komedia, ale da się bez bólu oglądać mimo w większości niskiego poziomu humoru, typowego dla komedii kumpli Jamesa Franco. Co zaskakujące Franco mnie nie irytował w roli chłopaka 10 lat starszego od dziewczyny, która chce by poznał jej rodziców i brata. Zaskakujące bo Franco szarżuje na całego jako Laird. W roli ojca rodziny Bryan Cranston i spoko wypadł, ale sądziłem, że też trochę poszaleje jak młodszy kolega z planu. W końcu ten aktor to nie tylko Walter White z Breaking Bad, ale też Hal z serialu komediowego Zwariowany świat Malcolma (ten serial pokazał że jeśli kiedyś ktoś wpadnie na szalony pomysł filmu fabularnego o Simpsonach to mają idealnego kandydata do roli Homera). Choć najlepszy jest  i tak Keegan-Michael Key w roli Gustava, przyjaciela i służącego Franco.

3/10

Assassin’s Creed (2016) – nie grałem nigdy w Assassin’s Creed, ale z tego co słyszałem to nawet fani tych gier krytykują ten nudny film. Ja mogę wiele wybaczyć filmowi, nawet dziurawy, nielogiczny i chaotyczny scenariusz, ale najgorsze jeśli film jest nudny a niestety w przypadku filmu Kurzela znanego z dopieszczonego wizualnie Makbeta z Fassbenderem i Cottillard tak jest. Nawet dobra muzyka oraz świetna strona wizualna filmu nie pomagają bym film uznał za dobry. Inna sprawa że wszystkich bohaterów mam gdzieś i w sumie szkoda tylu dobrych aktorów, że musieli w takiej nudnej padace zagrać. Cottillard jak w większości filmów z Hollywood nie ma nic do zagrania (film Zemeckisa z Pittem to wyjątek w jej hollywoodzkiej karierze, niech zostanie we Francji), ale to samo można powiedzieć o Fassbenderze czy Jeremy Ironsie (zresztą Irons to ma pecha do filmów SF/fantasy gdyż większość w jakich gra to nieoglądalne kupy są). Wiele osób narzekało na Warcraft, ale wolę filmową wersję Warcraft gdzie mimo nieznajomości tego świata i gier udało mi się połapać w fabule. No i Warcraft jest po prostu fajną rozrywką, a film Kurzela to jedna wielka nuda (jedynie na plus kilka scen akcji).

ac_movie_gallery-10_250369

Marzec 2017 – filmy

Leave a comment

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.