Styczeń 2024 – filmy

– Aquaman and the Lost Kingdom (2023)

Nie jest to tak zły film jak się mówi i pisze, tylko typowe kliszowe komiksowe kino z dużą ilością CGI. Ale jednak liczyłem na więcej, zwłaszcza że podobają mi się też filmy Jamesa Wana, które dzielą widzów (Wcielenie z 2021 roku), więc liczyłem, że Aquaman 2 to będzie ten sam przypadek, ale dwójka okazała się średniakiem, o którym zapomina się zaraz po seansie.

Ale też ma jakieś tam plusy, przede wszystkim Momoa i Wilson tworzą fajny duet, ogląda się sceny z nimi jak buddy movie. No i jest kilka pomysłowych scen, ale do świetnej rozrywki jaką była jedynka to jest bardzo daleko. Black Manta to nie jest tak ciekawa postać jak w jedynce – David Kane zostaje opętany przez demona, więc cały film chce zniszczyć podwodny świat i rodzinę Arthura.

Tak samo “interesująca” jest Mera. Widać że rolę Amber Heard mocno ograniczono, że sporo sen z nią wycięto, bo niby jest w filmie i nawet bierze udział w akcji, np ratuje z kłopotów Arthura, ale często jest tak pokazywana, że stoi z boku, z tyłu,  a nawet gdy stoi razem z Momoą to widać połowę jej twarzy, tak jakby chcieli jej nie pokazywać. Nie wiem czy ma z cztery dialogi na cały film, bo głównie siedzi, stoi, albo leży i milczy.  Gdybym nie wiedział o kontrowersjach związanych z aktorką to bym pomyślał, że specjalnie tak nakręcili by pokazać ciche dni w małżeństwie Arthura i Mery, że no nie wiem,  obrazili się na siebie, bo żona przesoliła rosół.

W sumie nie mam nic więcej do powiedzenia o filmie, który mógł być dobrym zakończeniem tej ery DC, a okazał się nikomu niepotrzebną produkcją. Ciężko nawet komukolwiek film polecić, może oprócz fanów komiksów, Aquamana, i widzów, którzy oglądają wszystko co powstaje w filmowym uniwersum DC. Jest to film do zapomnienia. Ocena: 5/10.

– Bastarden (2023)

XVIII wiek, Dania. Były żołnierz Ludwig Kahlen próbuje zagospodarować połać jałowizny w zamian za obiecany przez duńskiego króla tytuł szlachecki. Ludwig zamierza udowodnić, że ziemię da się uprawiać i chce założyć na niej kolonię w imieniu władcy, dzięki czemu czeka go awans społeczny. Na drodze staje mu szlachcic Frederik de Schinkel, który wierzy, że grunt należy do niego. Znakomite kino kostiumowe, które mógłby nakręcić Ridley Scott, ale ten z czasów Pojedynku, czyli debiutu reżyserskiego, albo Stanley Kubrick.

Bękart to western. Główny bohater jest jak jeździec znikąd, który zmuszony przez różne okoliczności rozpętuje walkę między niesprawiedliwością a sprawiedliwością. Ludwig to uparty człowiek, który nie odpuszcza, ale też w wyniku różnych wydarzeń zostaje pokazana inna twarz Kahlena, który potrafi się zmienić. Mads Mikkelsen świetnie gra przemiany jakie następują u jego bohatera, jak się zmienia, choć przychodzi mu to z trudem. Wystarczy jedno spojrzenie Mikkelsena i wiemy co bohater czuje w danym momencie.

Świetnym antagonistą jest Simon Bennebjerg w roli szlachcica, a tak naprawdę rozpieszczonego dzieciaka, który myśli że wszystko mu się należy, że wszystko ma pod kontrolą, że nikt nie może mu się sprzeciwić. Równie dobry jest drugi plan. Mam na myśli aktorów wcielających się w służących, którzy pomagają Ludwigowi, Ann Barbarę i jej męża, ale też dziewczynkę, w roli małej Anmai Lui. To są postacie, które odgrywają kluczową rolę dla historii głównego bohatera, którym się kibicuje (oczywiście nie mówię o szlachcicu). Każda postać w Bękarcie jest jakaś, są to pełnokrwiści bohaterowie, nawet trzeci plan, np ksiądz albo księżniczka, która ma zostać żoną de Schinkela.


Reżysersko nie mogę się do niczego przyczepić. Flm się wolno rozkręca, ale reżyser trzyma od początku do końca widza w napięciu, więc dwie godziny mijają szybko. Dostajemy też chamówy, choć też nie epatuje reżyser brutalnymi scenami, pokazuje tyle ile trzeba. Nie mogę się też przyczepić do pięknych w swej surowości zdjęć, do kostiumów, scenografii, charakteryzacji i muzyki. Bękart to najlepszy film o uprawianiu ziemi jaki kiedykolwiek widziałem. Polecam wszystkim. Ocena: 8/10.

– Christmas Bloody Christmas (2023)

Ścięta noc to kino w stylistyce Refna, czyli dużo kolorów i neonów, jakby daltonista podkręcił kolory, ale to nie jest  film Refna, tylko Joe Begosa, którego możecie kojarzyć z VFW i Bliss/Ekstazy, które też wyróżniały się dużą ilością podkręconych kolorów,  więc nie dziwi mnie jak wygląda najnowsza produkcja Begosa. Jest to hołd dla kina klasy B będący mieszanką pomysłów z Terminatora 1 i Hardware plus dużo kina gore.

Fabuła jest prosta jak budowa cepa – robot wyglądający jak święty mikołaj rozwala wszystko i wszystkich na swojej drodze. Dużym plusem filmu jest główna bohaterka i jej kolega z pracy/przyjaciel, kibicuje im się od pierwszych scen, a trzeba przyznać twórcom, że nie biorą jeńców, jeśli ktoś ma zginąć, to zginie w męczarniach i bardzo krwawo. Bezpretensjonalna rozrywka, którą polecam miłośnikom filmów klasy B z lat 80. Ocena: 7/10.

– Chłopi (2023)

Powieść Władysława Reymonta to jedna z moich ulubionych lektur szkolnych, która mnie tak zachwyciła, że przeczytałem ją więcej razy jak wszystkie powieści Sienkiewicza (a to mój ulubiony pisarz) w ciągu jednego roku (inna sprawa, że ja czytałem każdą lekturę szkolną, też uzupełniające, bo uwielbiam czytać książki, zwłaszcza te bardzo grube). Czytałem ten epos trzy razy w ciągu jednego roku szkolnego, serial stary bardzo lubię, a na wersję od twórców Mojego Vincenta czekałem, choć wiedziałem, że niemożliwe jest żeby wszystkie wątki z powieści wybrzmiały dobrze w dwugodzinnym filmie.

To jest powieść, która nadaje się najlepiej na serial i domyślałem się, że twórcy będą musieli wybrać jeden wątek. No i skupiają się na Jagnie, która w filmie nie jest manipulantką tak jak w książce (może to przesadzona opinia, ale powiedziałbym że w powieści to trochę taka postać jaką grała Sharon Stone w Nagim Instynkcie), ale jest bardziej jak przedmiot, który wszyscy wykorzystują. A jeśli ma jakieś swoje zdanie, to je ukrywa. Jagna tak naprawdę robi to co chce dopiero w ostatniej scenie filmu, której w książce nie ma. Do aktorki nic nie mam, bo dobrze gra, ale trochę za bardzo pasywna to postać.

Reszta obsady też bardzo dobrze się spisuje, ale najlepszy jest Mirosław Baka – idealny casting do roli Boryny. Nie pamiętam kiedy ostatnio go widziałem w tak dobrej roli. Ale najlepszym elementem filmu jest doskonała muzyka, która buduje klimat i napędza wydarzenia, zwłaszcza świetne sceny to sekwencje tańców, obrzędów, imprez, a niektóre sceny to mi się kojarzyły z Wiedźminem. Animacja bardzo mi się podoba, choć uważam, że w niektórych scenach, gdy jest dużo osób, to za bardzo obraz rozmazany.

W filmie jest dużo skrótów przez co niektóre decyzje bohaterów wydaja się takie trochę zbyt pośpieszne, ale tego się spodziewałem, więc nie będę narzekał. No i jak na film o ciężkim życiu na wsi to mało jest pokazanej pracy w polu, ile wyrzeczeń kosztuje mieszkanie, jaka to harówka, więcej wszyscy imprezują i romansują. Ale postawię 7/10, co jest wysoką oceną biorąc pod uwagę jak uwielbiam klasyka polskiej literatury.

– Doppelganger. Sobowtór (2023)

Najnowszy film syna Gustawa Holoubka nie ma tak dobrych recenzji jak debiut filmowy 25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy (i seriale Rojst oraz Wielka Woda), ale mogę powiedzieć, że po drugim filmie reżysera (i jego serialach) jestem fanem pana Jana Holoubka. Jest to kolejna dobra produkcja od reżysera, któremu udaje się znowu przenieść mnie do przeszłości Polski, do dawnych lat. Wierzę Holoubkowi w to, że oglądam Polskę w latach 70.

Choć akurat w Sobowtórze większość filmu spędzamy w Niemczech, ale to nie zmienia tego co napisałem. Nie wiem czy kręcili w krajach, w których akcjach się dzieje, ale wierzyłem, że jestem w dawnej Polsce, w dawnych Niemczech. Jan Holoubek powoli staje się kronikarzem filmowym dawnej  Polski. Realizacyjnie to jak zawsze u Holoubka znakomita robota.  Nie mogę się przyczepić do scenografii, kostiumów, przedstawienia świata, muzyki, tego jak realistycznie przedstawił świat.

Aktorsko to też znakomita robota. Przede wszystkim Jakub Gierszał mógł się wykazać. Udało się reżyserowi i aktorowi stworzyć ciekawego głównego bohatera. Bo nawet jeśli Józef Wieczorek jest to postać zła, to tak aktor zagrał, że nawet jak nie pochwalałem tego co robił, każdy by uznał że jest łajdakiem, to mimo tego jak bardzo mnie wkurzał, udało się Gierszałowi i Holoubkowi stworzyć bohatera z krwi i kości, którego próbowałem w niektórych sytuacjach zrozumieć, czemu robi to co robi. Równie dobry jest Tomasz Schuchardt w roli Janka.

Jedyna wada filmu to taka, że Holoubka bardziej interesował Józek, a nie Janek, bo Gierszała jest dużo więcej niż Schuchardta.  A powinno być go tyle samo co Gierszała. Film jest  thrillerem szpiegowskim połączonym z romansem. No i największe zaskoczenie, bo podobał mi się wątek miłosny. A dlatego podobał, bo dzięki romansowi lepiej poznajemy Józefa. No i też aktorka wcielająca się w rolę dziewczyny Józefa tak fajnie wypada, że kibicuje jej się, więc są w tym wątku emocje. Brawa dla reżysera, że udało się połączyć dreszczowiec z kinem szpiegowskim i melodramatem, że wszystkie te gatunki tworzą dobrą rozrywkę. Ocena: 7/10.

– Dream Scenario (2023)

Jest to film, który ma w sobie coś z kina Spike’a Jonza,  Michela Gondry’ego i Charliego Kauffmana, ale w mniej odlotowej wersji, bardziej przyjaznej dla widzów. A nawet bym zaryzykował, że to produkcja która zaskakująco trzyma się ziemi, mimo absurdalnego pomysłu na fabułę.  To nie jest film, w który ciężko się wchodzi, mimo pojechanego zawiązania historii, czyli ludzie zaczynają śnić o nudnym profesorze, ale nie tylko rodzina i ci którzy go znają, ale na całym świecie zaczyna się pojawiać w snach ludzi.

Nicolas Cage ma ostatnio dobrą passę. Jest to kolejna dobra produkcja w której może pokazać, że wciąż jest dobrym aktorem, ale też nie jest to rola,  w której szarżuje na całego jak w Złym Poruczniku czy w Mandym, w których jest większy niż życie, krzyczy, jest bardzo ekspresyjny, tylko film, w którym możemy zobaczyć bardziej subtelne oblicze talentu Cage’a. Jest to rola bliższa świetnemu występowi w niedawnym znakomitym filmie Pig.

Aktor gra nudnego męża i profesora na uczelni, który nie robi nic by zmienić swoje życie, a jednocześnie jest to bohater, w którym widać frustrację jaka w nim siedzi przez to jakie ma życie, że nic nie osiągnął.  Paul to taka postać, że jakbyście spotkali go w życiu, to byście zaraz o nim zapomnieli,  jest nikim. Cage świetnie odgrywa manieryzmy i ukrytą frustrację swojego bohatera.

Dostałem historię faceta, który jest niespełniony i dostaje szansę na to, żeby coś zmienić w swoim życiu gdy staje się sławny. No i próbuje wykorzystać swoją nieoczekiwaną popularność. Dream Scenario to satyra na media społecznościowe, komentarz na temat popularności, komentarz na temat cancel culture i dzieło o popularności memicznej (a jaki aktor jest najbardziej memicznym w ostatnich latach to nie muszę pisać). Film jest dobrze napisany, ma świetne dialogi, i wyreżyserowany, łączy w sobie dramat, obyczajówkę z czarna komedią i trochę też SF rodem z Incepcji, a nawet elementy horroru się pojawiają.

Aktorsko liczy się przede wszystkim Cage, ale reszta też daje radę. Jedyny problem jaki mam to z zakończeniem, bo odniosłem wrażenie, że reżyser i scenarzysta Kristoffer Borgli nie do końca wiedział, jak zakończyć Dream Scenario, dołożył jeden nowy wątek przez co trochę ginie w końcówce historia bohatera granego przez Cage’a i jego rodziny, jakby reżyser i scenarzysta nie mógł się zdecydować w którą stronę pójść z epilogiem. Ocena: 7/10.

– Expend4ables (2023)

Doceniam pomysł na Niezniszczalnych czyli bierzemy (zapomniane i zdziadziałe) gwiazdy kina akcji, które najlepsze lata mają dawno za sobą i oddajemy im hołd, tylko jak lubię niektóre z filmów z tej serii, choć tak szczerze to już nie pamiętam, która część była dobra, a która słaba, to uważam, że całościowo t seria to jest niewykorzystany potencjał na dobrą, bezpretensjonalną rozrywkę. A najnowsza część to jest jakieś totalne nieporozumienie. Nie pamiętam jak oceniałem trójkę, ale nie sądzę żeby to była taka chała nad chałami jak czwórka, którą ogląda się jak najnowsze filmy Seagala (nie mówię Van Damme’a, bo niektóre z jego nowych filmów to są całkiem niezłe produkcje klasy B).

Problemem filmu jest też to, że ekipa zapomniała co w tej serii było najważniejsze czyli dziadkowie, a w tej serii mamy tylko dwóch przedstawicieli bohaterów kina akcji z lat 80 czyli Sylwka i Lundgrena, tylko że Sylvester jest na ekranie 15 minut, a Lundgren nie ma za wiele do roboty, bo przez połowę filmu siedzi w zamknięciu z resztą ekipy Niezniszczalnych.

Tak naprawdę to jest kolejny z akcyjniaków z Jasonem Stathamem, ogląda się jak spinoff o przygodach jego bohatera, a nie o ekipie Niezniszczalnych rozwalających złych ludzi. Nie miałbym nic przeciwko takiemu pomysłowi, tylko że od filmu bije taka bieda realizacyjna, a sceny akcji i mordobić są tak żenująco słabo nakręcone, że od pierwszych minut cierpiałem przed ekranem. Na dodatek reżyser nie potrafi wykorzystać charyzmy Stathama.

To co teraz napiszę to na poważnie – lepiej obejrzeć jakikolwiek film sensacyjny z Jasonem Stathamem (filmy Guya Ritchiego z którym znowu współpracuje pomijam, bo to osobna kategoria, i większość trzyma poziom), bo każdy film ze łysym jest lepszy nawet taki jak Adrenalina 2 (ok, Meg 1 i 2 to ten sam niski poziom co Niezniszczalni 4) od tego dziadostwa. Oprócz Stallone, Stathama i Lundgrena w grupie Niezniszczalnych mamy takie  gwiazdy kina akcji jak… Megan Fox. Pamiętam te wszystkie akcyjniaki z Fox;-)

Chyba ktoś uznał, że skoro grała w Transformersach Baya to się nadaje do tej franczyzy. To już mogli, no nie wiem, ściągnąć Pamelę Anderson. Megan Fox tak bardzo nie pasuje do tej produkcji, czym powinna być, a na dodatek zostaje szefem Niezniszczalnych (?!). Ściągnięto też gwiazdy kina akcji azjatyckiego, ale są zupełnie niewykorzystani. Niby mogą się popisać swoimi zdolnościami w sztukach walki, ale totalnie położone są sceny mordobić. A nie będę się więcej rozpisywał, bo szkoda marnować klawiatury na tą żenadę. Ocena: 2/10.

– In the Land of Saints and Sinners (2023)

Niby kolejny film sensacyjny z Liamem Neesonem,  tylko że jest to produkcja irlandzka, która bardziej może się kojarzyć z filmami Jima Sheridana (np W imię ojca z Danielem Day Lewisem). Jest to film, który Sheridan mógłby zrobić, gdyby chciał poruszyć tematykę IRA, ale w konwencji kina gatunkowego, filmu sensacyjnego. Za wiele akcji nie ma (wszystkie sceny akcji, łącznie z finałem, znalazły się w trailerze, wiec lepiej zwiastuna nie oglądać), ale to nie jest zarzut, bo film skupia się na bohaterach. Kraj świętych i grzeszników ma klimat, świetną muzykę, która trochę brzmi jak soundtrack ze spaghetti westernów.

No i grają sami dobrzy aktorzy z Wielkiej Brytanii, którzy nie schodzą poniżej swojego poziomu, nawet w mniej ambitnych produkcjach, a z taką mamy do czynienia w przypadku tej produkcji. Dawno nie widziałem tak dobrego aktorsko Liama Neesona. A oprócz niego mamy Ciarana Hindsa, Kerry Condon, Colma Meaneya. Wszyscy z nich, nawet jeśli pojawiają się na parę minut, tworzą ciekawe i prawdziwe postacie.

Zapomniałbym wspomnieć o Jacku Gleesonie, który po roli Joffreya w Grze o tron przeszedł na filmową emeryturę przez to z jaką nienawiścią spotkała się jego postać, bo fani serialu nie potrafili oddzielić aktora od jego roli. Ale widocznie ma już to za sobą, bo wrócił do grania. Nie odstaje aktorsko od starszych aktorów i aktorek, jest równie dobry, choć początkowo wydaje się, że gra podobną rolę jak w Grze o tron, ale nic bardziej mylnego. Dobre sensacyjne kino z Liamem Neesonem. Ocena: 7/10.

– One More Shot (2023)

W 2021 James Nunn stworzył niezłe kino akcji klasy B One Shot,  w którym Scott Adkins rozwala złych, ale wyróżniającym elementem tej kolejnej produkcji klasy B z Adkinsem było to, że film nakręcono na jednym ujęciu, a przynajmniej tak, żeby wyglądało że nie ma żadnych cięć. Akcja One Shot działa się w polskim więzieniu (czyżby nawiązanie do Starych Kiejkut?), a część druga dzieje się zaraz po jedynce (szef Adkinsa pyta go – co takiego się wydarzyło w Polsce?) – ale można obejrzeć bez  znajomości jedynki. Oglądałem jedynkę dwa lata temu i nic z niej nie pamiętam, ale to nie przeszkadzało w czasie seansu OMS. Szczerze to gdzieś dopiero po 40 minutach załapałem że to sequel.

Podobnie jak w jedynce więcej Adkins strzela niż się bije, ale nieźle zainscenizowane są strzelanki i bijatyki (mało ich jest, ale są). Dużą rolę ma dawno niewidziany Tom Berenger i wciąż daje radę aktorsko, nic nie stracił ze swojej charyzmy, mimo wieku. Z innych zapomnianych twarzy pojawia się też Michael Jai White, który ma mordobicie z Adkinsem. Bawiłem się nawet lepiej niż na jedynce, więc postawię 6+/10. Czekam na trójkę, która wydaje się być więcej niż pewna po takim a nie innym zakończeniu. Ale też to nie jest urwany koniec, po prostu zakończono drugi rozdział/etap śledztwa/sprawy, której początek dostaliśmy w One Shot.

– Różyczka 2 (2023)

Nie spodziewałem się kontynuacji jednego z popularniejszych filmów Jana Kidawy Błońskiego, który odkrył talent Magdaleny Boczarskiej. A okazało się że powstała kontynuacja, która dzieje się we współczesnej Polsce. Pani Boczarska gra tą samą rolę co w jedynce, ale też córkę głównej bohaterki z Różyczki, i to właśnie córka jest głównym bohaterem dwójki. Ważną drugoplanową rolę polityka pociągającego za wszystkie sznurki, który ma teczki na każdego,  wzorowanego na prezesie Kaczyńskim gra Janusz Gajos.

Oczywiście jeden z najlepszych polskich aktorów nie zawodzi,  ale podoba mi się, że nie gra karykatury, nie zrobili z odpowiednika Kaczyńskiego w filmie złola jak z Bondów. Dobrze wypadła Boczarska w głównej roli. No i ciekawy epizod ma Braciak. Mała rola, ale zapadająca w pamięć. Więckiewicz też wypadł dobrze, choć jest go mało, to drugoplanowa rola.  Realizacyjnie nie mogę się do niczego przyczepić, ogląda się nieźle, ale czegoś tej produkcji brakuje, żebym postawił więcej niż 6/10, mimo tego, że nie miałem żadnych oczekiwań, bo nie wiedziałem że powstaje kontynuacja.

– Saltburn (2023)

Dość głośno ostatnio o drugim filmie reżyserki debiutującej znakomitym Promising Young Woman, że szokujące dzieło, trzeba obejrzeć, i chyba za dużo filmów oglądałem z szokującymi scenami i zwrotami akcji, bo nic mnie w filmie nie zaskoczyło. Dostałem coś w stylu Utalentowanego Pana Ripley połączonego z Call Me by Your Name i satyrą na bogatych, a takich produkcji ostatnio jest pełno np Sukcesja, Biały Lotos, z domieszką thrillera erotycznego. Ale to nie oznacza, że to film słaby, jest to dobra produkcja, którą reżyserka potwierdza, że umie w kino. Realizacyjnie to jest perełka, wizualnie tak samo, aktorsko jest super i to wszyscy, nie tylko dwójka głównych bohaterów, ale to nie jest film, który zmieni kino. Jest to dobra produkcja i tyle.

Nie mam problemu z szokującymi scenami (wanna i grób), widziałem mocniejsze sceny, i może dlatego jakoś za specjalnie nie ruszyły mnie (jak to o mnie świadczy?). A jeśli już jakaś scena mnie poruszyła to erotyczna na dworze, taka bardzo wampiryczna, że tak powiem. Nie mam też problemu z wyjaśnieniem tego co się stało, pasuje mi zakończenie, a jedyny problem jaki mam to z tym, że reżyserka nie wierzy w inteligencję widzów. Wystarczyłaby scena tańca i pokazania kamieni po której wszyscy domyślili by się co się wydarzyło, ale musiała Emerald Fennell wszystko pokazać wprost. Ale nie będę narzekał, bo to dobra trzymająca w napięciu produkcja z cudownym klimatem, do której nie mogę się przyczepić, więc czekam na kolejne filmy Fennell. Ocena: 7/10.

– Silent Night (2023)

Powrót Johna Woo do Hollywood nie można zaliczyć do udanych. Szczerze gdybym nie wiedział, że to film Woo, to bym nie poznał (nie ma gołębi, scen slow motion jest bardzo mało), a sceny akcji i mordobić nie robią najlepszego wrażenia. Jest to produkcja, która od początku do końca wygląda na film przeznaczony prosto na VHS, film wygląda biednie. No i jak na kino zemsty to za długo film się rozkręca, dopiero po godzinie mamy scenę akcji.

W roli głównej występuje Joel Kinnaman. Lubię tego aktora i wypadł zaskakująco przyzwoicie jak na swoje drewniane zdolności aktorskie (choć pamiętam, że w serialu Killing był naprawdę dobry). Może dlatego, że przez cały film nie wypowiada żadnego dialogu, a dlatego, bo główny bohater został postrzelony w szyję, więc nie może mówić. Choć nie rozumiem czemu nie ma w Cichej nocy żadnego dialogu, nie tylko ojciec mszczący się za śmierć syna nie wypowiada ani słowa, ale też postacie, z którymi się spotyka, nie mówią.

Film jest tak nakręcony, że widzimy interakcje między bohaterami za pomocą smsów, a jak są rozmowy jakieś to pokazywane po zakończeniu dyskusji. Nie wiem czemu służył taki eksperyment. Choć jak porównam film Woo z Niezniszczalnymi 4 to sobie tak myślę, że kolejny romans Woo z kinem amerykańskim nie jest taki zły (tak na marginesie uważam że Bez twarzy to rewelacyjna rozrywka, bez ironii piszę, w której Cage jechał manierą aktorska Travolty, a Travolta cageował, Broken Arrow i Nieuchwytny cel to też niezłe kino rozrywkowe, zwłaszcza film z Van Damme i szarżującym na całego Lance Henriksenem). Ocena: 4/10.

– Sound of Freedom (2023)

Gdy Jim Caviezel i Mel Gibson kręcą film to wiadomo, że musi skończyć się kontrowersjami i sukcesem finansowym (film kosztował 14 mln a zarobił ponad 200 mln dolarów). Nie będę pisał dokładnie jakie zamieszanie było wokół tej produkcji, bo temat ma wiele odnóg, więc krótko, że jest to film, który skończono w 2018 roku  o którym w Hollywood nikt wolał nie mówić przez tematykę, którą porusza, więc podobno nie miał żadnej reklamy, a jeszcze Disney+ go odłożył na półkę, gdy kupił Foxa, więc trochę przeleżał w magazynie.

A po premierze pojawiły się różne zarzuty do twórców filmu związane z organizacjami zajmującymi się teoriami spiskowymi i różnymi sektami (na szczęście w filmie nic takiego nie ma) , ale jak to bywa z kontrowersyjnymi produkcjami, które z jakiś powodów są zakazane, albo mało się  o takich filmach mówi, to wiadomo, że każdy chce zobaczyć o co tyle hałasu.

Wiem że nie wszystko w tym filmie jest zgodne z prawdą, ale to nie dokument, tylko film inspirowany prawdziwą historią, który pokazuje problem niewolnictwa dzieci i wykorzystywania seksualnego, jaki to jest wielki interes na świecie i dobrze płatny. Dostałem produkcję może nie najlepszą na świecie, ale dobrą, która wywołuje duże emocje. Może nie jestem aż tak zachwycony jak większość widzów, którzy przyjęli film entuzjastycznie, a od krytyków dostał w najlepszym razie mieszane recenzje, ale nie mogę za bardzo narzekać.

Przewracało mi się w środku wszystko przez cały seans, ale ja jestem łatwy na sztuczki filmowe, wiec niewiele trzeba żeby mnie wzruszyć – wystarczyła muzyka z chórem i dziecko ze smutna miną a ja już jestem kupiony. Film jest pozbawiony scen przemocy fizycznej i seksualnej, a jak już to widzimy tylko reakcje np policjantów,  agentów, na obrazy jakie mieli nieprzyjemność zobaczyć. Zresztą też scen przemocy wobec oprawców nie ma. Film mimo tego że nie ma scen przemocy seksualnej wobec dzieci to ogląda się ciężko, ale też nie jest pozbawiony humoru.

Miło zaskoczył mnie Caviezel, który nie jest wybitnym aktorem, ale widać że na tym projekcie mu bardzo zależało i dał z siebie wszystko w głównej roli.  Od początku do końca film trzymał mnie w napięciu, kibicowałem głównemu bohaterowi w jego misji. Dobre występy mamy też na drugim planie, zwłaszcza aktorka grająca kobietę, która oszukuje rodziców i porywa dzieci, gra tak wredną babę (bardzo łagodne określenie), że ne mogłem na nią patrzeć.

Choć najbardziej mi się podobał Bill Camp  w roli byłego księgowego kartelu, Vampiro, który pomaga głównemu bohaterowi w ratowaniu dzieci (interesujące jest wyjaśnienie dlaczego zaczął pomagać dzieciom, co go do tego skłoniło, jakie wydarzenie). Jedyny zarzut do obsady to totalnie niewykorzystana Mira Sorvino. Ocena: 7/10.

– Thanksgiving (2023)

Lubię horrory, ale nie przepadam za filmami Eli Rotha. Obejrzałem Noc dziękczynienia bo zainteresowało mnie, że ten hołd dla slasherów zebrał dobre recenzje i to nie tylko wśród fanów horrorów. No i rzeczywiście to jeden z lepszych flmów Rotha z klimatem, w którym krew leje się gęsto, jest dużo gore i kilka pomysłowych scen i chorych pomysłów, ale problem jest taki, że oprócz głównej bohaterki miałem wywalone na wszystkie postacie, nikomu nie kibicowałem, więc obojętne było mi co się działo z resztą bohaterów.

Noc dziękczynienia zaskoczyła mnie tym z jaką łatwością i szybko bohaterowie giną, w sensie takim, że wszyscy mają delikatną skórę, co rzuciło mi się już w oczy w czasie pierwszego zgonu, gdy kobieta dostaje uderzona w plecy klapą od zwykłego kontenera na śmieci to od razu zostaje przecięta na pół, albo w innej scenie bardzo wolno ratują jedną z bohaterek przed piłą, tak wolno że rękę sobie rozcięła, brzuch przepiłowała, flaki wypłynęły.

Rozumiem szok i w ogóle, ale żeby tak wolno dobiegnąć do jednej z  bohaterek, a jest się od niej dosłownie kilka kroków, na wyciągnięcie ręki, może dwóch, i nie trzeba biegnąć kilka pięter i po schodach, tylko wystarczy 3 sekundy by się koło niej znaleźć, a i tak nie zdążyli. Ale doceniam klimat, krwawość i pomysły na niektóre zgony i dlatego postawię 6/10, co w przypadku filmów Rotha jest dużo.

– The Caine Mutiny Court-Martial (2023)

Ostatni film Williama Friedkina (i Lance Reddicka) to film telewizyjny, który ogląda się trochę tak jakby reżyser Egzorcysty zamarzył sobie zrobić swoją wersję Ludzi honoru czy czegoś w podobnym stylu. Cały film dzieje się na sali sądowej, oprócz ostatniej sceny, więc nie ma żadnych popisów reżyserskich, a nawet chyba Friedkinowi nie marzyła się zabawa formą, tylko chciał się skupić na historii, więc najwięcej zależy od scenariusza i aktorów.

No i dla mnie scenariusz nie do końca dowozi, jest średni, ale aktorzy wyciągają ile tylko mogą. Wszyscy wypadają nieźle, ale gdybym miał kogoś wyróżnić to Kiefera Sutherlanda i Jasona Clarke’a (monolog jaki wygłasza jego bohater w ostatniej scenie filmu, ujmę to tak, że gdybym był na tej imprezie co jego bohater to bym mu zaklaskał z aprobatą). Za tych dwóch aktorów postawię 5/10.

– The Childe (2023)

Jeden z moich ulubionych koreań skich specjalistów od kina rozrywkowego Park Hoon- jung, który nieważne za jaki gatunek się bierze to zawsze dowozi (sensacja, kino gangsterskie, thrillery, SF, kino surwiwalowe). Podobnie jest w przypadku najnowszego filmu  Park Hoon-junga (napisał scenariusz do Widziałem Diabła, reżyser  takich filmów jak The Tiger, Witch 1 i 2, New World, V.I.P.),który ogląda się jak połączenie gangsterskiego kina z  Sukcesją, kinem Quentina Tarantino i Johna Woo.

Plus dla Parka, któremu udało się w logiczną całość połączyć kilka wątków jakie mamy w filmie (wątek głównego bohatera Marco, wątek  mafii, i wątek zabójcy, który nie wiadomo, jakie ma zamiary do Marco,  czy go ściga, czy go ochrania). No może w końcówce reżyser i scenarzysta w jednym trochę przesadził ze zwrotami akcji (jest też scena po napisach końcowych), ale oprócz tego to znakomita rozrywka ze świetnymi scenami pościgów i mordobić i pięknie nakręcona  (zdjęcia są cudowne), ze świetną muzyką, która trzyma w napięciu od początku do końca.

The Childe  to też film, w którym nie ma za dużo krwawych scen, a w azjatyckim kinie lubią jechać po bandzie, co pokazał Hong-jung w I Saw the Devil, ale to nie jest taki film, tylko produkcja lżejsza ze sporą dawką humoru, który działa (piszę to jako osoba, która nie przepada za azjatyckim poczuciem humoru, choć jestem fanem kina koreańskiego i chińskiego).

Świetna jest cała obsada, choć gdybym miał kogoś wyróżnić, to aktora w roli zabójcy, który ochrania/chce zabić Marco. Jest to postać tak intrygująca, że chce się go oglądać na ekranie cały czas. Ale też reszta obsady się spisuje bardzo dobrze. Kibicuje sie Marco,  a historia angażuje, więc nie mogę postawić mniej niż 8/10, bo Park Hoon-jung pokazał kolejny raz, że potrafi w dobre kino rozrywkowe (nieważne jaki to gatunek). To też film, który powinien się spodobać Tomowi Cruise’owi, bo dużo biegają.

– The Exorcist: Believer (2023)

Miałem odpuścić, bo trylogia Halloween Davida Gordona Greena nie podeszła mi całkowicie, mam na myśli też jedynkę, która jest powszechnie lubiana, a dla mnie to taki sam średniak co dwójka i trójka, a o nowej odsłonie Egzorcysty od Green słyszałem, że dno i metr mułu, lepiej nie tykać, może nawet gorsze od jego serii o Myersie, ale obejrzałem, bo to jednak sequel najlepszego horroru jaki kiedykolwiek powstał (tak na marginesie, to chyba niepopularna opinia, ale uważam że Egzorcysta 3 to część prawie tak samo dobra jak jedynka, niewiele odstępuje jedynce). Nie rozczarowałem się filmem Greena, a jednocześnie jestem miło zaskoczony, bo film nie okazał się aż takim gównem jakiego się spodziewałem, a nie rozczarowałem, bo to typowy film Greena, czyli średniak, o którym już zapomniałem.

Gdybym miał za coś pochwalić to może aktora w głównej roli ojca dziewczynki.  A co do powrotu Ellen Burstyn to nie wiem po co to zrobili, było to zupełnie niepotrzebne, równie dobrze można by jej postać zastąpić każdą inną, jakimś… nie wiem, specjalistą od egzorcyzmów wysłanym przez papieża, np takim jak w horrorze z Russellem Crowe Egzorcysta papieża, przynajmniej byłoby wesoło. Nie czekam na część drugą trylogii, a wytwórnia chyba też niezadowolona z odbioru filmu i wyników finansowych, bo podobno reżyserem dwójki nie będzie Green, ale może pójdą jeszcze dalej i skasują tą nikomu niepotrzebną kolejną odnogę tej franczyzy. Ocena: 5/10.

– The Palace (2023)

Wierzyłem że słabe recenzje najnowszego (ostatniego?) filmu Romana Polańskiego to wynik kontrowersji z nim związanych, że nie można o nim coś pozytywnego napisać i powiedzieć, więc dostaje się też jego filmom, choć zdaję sobie sprawę, że ostatnie filmy Polańskiego to były w najlepszym razie średniaki,   ale jednak recenzje The Palace nie kłamały. Zamarzyła się Polańskiemu i scenarzystom satyra na bogatych, a ostatnio to modny temat w kinie i w serialach, widocznie naoglądał się Polański Sukcesji, White Lotus i innych filmów i seriali o bogatych dupkach.

Jest to satyra, komedia, tylko że dostałem dowcipy na bardzo niskim i żenującym poziomie, np scena w której John Cleese seksuje się ze swoją młodszą żoną i jest tak szczęśliwy, że umiera w czasie aktu miłosnego,  a żona ma problem, bo nie może wyciągnąć jego członka z siebie, więc dzwoni po szefa hotelu. Humor to oczywiście kwestia mocno subiektywna, więc kogoś takie żarty może i rozbawią, ale mnie żaden żart Polańskiego i Skolimowskiego (jest jednym ze scenarzystów) nie rozbawił.

Tak mnie zażenował, obrzydził i wynudził The Palace, że ledwo wysiedziałem 90 minut, myślałem że nigdy się nie skończy. Jest to najgorszy film Polańskiego w całej karierze i film, który może być na pierwszym zaszczytnym miejscu najgorszych filmów jakie widziałem w 2024 roku. Mało kiedy stawiam 1/10, ale zupełnie nic mi się nie podobało (ok, pochwalę aktora grającego dyrektora hotelu, znanego z serialu Dark, który próbuje ogarnąć burdel jaki panuje w hotelu i zaspokoić wszystkie zachcianki gości).  No i powtarzam, że oceniam film jako film, oddzielając życie prywatne Polańskiego od jego dzieła.

– The Son (2023)

Kilka lat temu obejrzałem Ojca z genialną oscarową rolą sir Hopkinsa. Film wyróżniał się też tym, że Florianowi Zellerowi udało się pokazać zagubienie głównego bohatera chorującego na Alzheimera i przenieść to zagubienie bohatera na widza, który czuł się, tak jak Anthony chorujący na  Alzheimera. Przez cały film można było się poczuć tak jakby było się w skórze głównego bohatera. Ojciec to był tak rewelacyjny debiut, że Zeller postanowił przenieść kolejną swoją sztukę teatralną do kina, która jest w pewnym sensie kontynuacją  Father, bo Syn to produkcja, w której pojawia się sir Anthony Hopkins w tej samej roli. Anglik gra ojca jednego z głównych bohaterów Syna, czyli Petera Millera, którego gra Hugh Jackman. A w pozostałych rolach pojawiają się Laura Dern i Vanessa Kirby.

Wszyscy spisują się bardzo dobrze, nie można odmówić talentu aktorskiego całej dorosłej obsadzie na czele z Jackmanem, który przypomina, że jest też dobrym aktorem dramatycznym. Laura Dern nie odstaje aktorsko od Australijczyka, może Kirby ma mniej do grania, ale spisuje się też dobrze. Najsłabiej w porównaniu z dorosłą obsadą wypada Zen McGrath, wokół którego toczy się cała akcja filmu, ale też nie jest zły w roli syna Petera Millera, wypada poprawnie.

A przyznam szczerze, że zupełnie zapomniałem o tej produkcji co było spowodowane tym, że Syn zebrał bardzo złe recenzje, więc długo zwlekałem z seansem. Dopiero przypomniało mi się o filmie gdy pojawił się na HBO Max. No i jestem pozytywnie zaskoczony. Oczywiście Syn to nie jest poziom Ojca, ale przez cały film zastanawiałem się skąd tak słabe recenzje i wciąż nie wiem. Można filmowi zarzucić melodramatyzm, że bywa agresywny w swoim przekazie emocjonalnym, ale ja łatwo daję się nabierać na filmowe sztuczki i kupił mnie film dobrym aktorstwem.

Reżyseria nie jest tak ciekawa jak w Ojcu, bo nie bawi się twórca w pokazywanie wydarzeń z punktu widzenia chorego Nicholasa Millera, tylko obserwujemy jak reszta rodziny wokół niego orbituje i próbuje sobie radzić z jego chorobą, więc nie ma żadnych zabaw formą. A co do zakończenia to jest dokładnie takie jakiego oczekiwałem, ale też nie przeszkadza mi to. I naprawdę nie wiem skąd aż tak niskie oceny, bo to jest dobra produkcja, której postawię 7/10. Czekam na ostatnią część trylogii o rodzinie Millerów czyli The Mother.

– Wish (2023)

Musiałbym sprawdzić, ale nie przypominam sobie tak słabo ocenianej przez widzów i krytyków animacji Disneya (nie Pixara) jak Życzenie. No i rzeczywiście film jako całość jest taki jak większość mówi czyli taki sobie. Główna bohaterka nie jest za ciekawa, więc jej los za bardo nie interesował mnie. No może główny zły to jak na bajkę dla najmłodszych dzieci, to dość ciekawa postać. Ale nawet film nie dowozi w piosenkach, które w animacjach Disneya zawsze dają czadu, a w Życzeniu przynudzały, ani raz nie tupałem nogą.

Ok, przyznaję, że dwie piosenki są całkiem spoko. Przede wszystkim  ta piosenka, nazwę ją mobilizacyjną, gdy buduje się drużyna i decyduje się zespół na rewolucje w kraju i walczyć z królem. No i finałowa jest całkiem ok, ale daleko jest do klasyków Disneya.  Polski dubbing tak jak oryginalny dowozi, a zauważyłem coś czego na innych animacjach Disneya nie sprawdzałem, ale zakładam, że tak jest w większości animacji Disneya, że polski głos głównej bohaterki jest bliźniaczo podobny do głosu oryginalnego, szczególnie słyszalne jest to w piosenkach (gdy przełączałem z angielskiego na polski, to w ogóle różnicy nie było słychać). Ocena: 5/10.

– Wonka (2023)

Film Tima Burtona Charlie i fabryka czekoladek nie ma zbyt dobrej prasy, a dla mnie to jest jeden z ostatnich naprawdę dobrych filmów reżysera Soku z żuka ze świetną rolę Johnny’ego Deppa, który nie jedzie na autopilocie, grając kolejny raz pirata Sparrowa, ale bardziej postać inspirowaną Michaelem Jacksonem. Depp w roli Wonki to postać wywołująca u widzów dyskomfort, niepokój, to postać, którą ciężko polubić.

Przeciwieństwem Deppa w filmie Paula Kinga jest Timothee Chalamet w roli młodszego Wonki, bo to przesympatyczna, kochana i naiwna  postać, której od początku do końca się kibicuje, bo ma dobre serce,  nawet w ostatnich scenach filmu ani trochę nie ma w tej postaci nic z cech Wonki z poprzednich filmów (nie widziałem wcześniej wersji z lat 70, ale słyszałem że w tamtym filmie Wonka to też nie jest za bardzo sympatyczna postać).

Nie mam nic przeciwko takiemu podejściu do tej postaci jakie dostałem od Kinga, ani co  do tego, że dostałem prequel przeznaczony do młodszych widzów, zwłaszcza jeśli odpowiada za niego reżyser jednego z najlepszych filmów na świecie, czyli Paddingtona 2. Jeśli widzieliście obie części Paddingtona  to wiecie jaki klimat dostaniecie w filmie Kinga. Chalamet wypadł ok, ale najlepszy jest drugi plan, przede wszystkim Olivia Colman i Hugh Grant. Grant podobno nienawidził grać w tym filmie, przez to, że dużo musiał pracować z efektami specjalnymi, ale to tak profesjonalny aktor, że nawet, gdy mu coś na planie nie pasowało i frustrował się to nie widać tego w jego roli. Ale zaznaczam, że Granta nie ma za dużo, to trzecioplanowa rola.

Wonka to musical, o czym wiedziałem przed seansem i to dla mnie plus, choć trailery starały się to ukryć. Całkiem nieźle śpiewa Chalamet, choć też bez przesady, ale reszta obsady ma dużo lepsze głosy. No i jest kilka ładnie zainscenizowanych musicalowych scen, ale do Paddingtona 2 filmowi jest bardzo daleko, jeśli już to poziom bliższy pierwszej części Paddingtona. Nie żałuję seansu, ale Wonka nie skradł mojego serca tak jak sequel produkcji o gadającym misiu. Ocena: 6/10.

Styczeń 2024 – filmy

Leave a comment

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.